IV Niedziela Wielkiego Postu, rok A
19 marca 2023
Ewangelia (J 4, 5-42)
Jezus, przechodząc, ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia.
Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Trzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata».
To powiedziawszy, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc.
A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: «Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?» Jedni twierdzili: «Tak, to jest ten», a inni przeczyli: «Nie, jest tylko do tamtego podobny». On zaś mówił: «To ja jestem».
Mówili więc do niego: «Jakżeż oczy ci się otworzyły?»
On odpowiedział: «Człowiek, zwany Jezusem, uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: „Idź do sadzawki Siloam i obmyj się”. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem». Rzekli do niego: «Gdzież On jest?» Odrzekł: «Nie wiem».
Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A tego dnia, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: «Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę».
Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: «Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu». Inni powiedzieli: «Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?» I powstał wśród nich rozłam. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: «A ty, co o Nim mówisz, jako że ci otworzył oczy?» Odpowiedział: «To prorok».
Żydzi jednak nie uwierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, aż przywołali rodziców tego, który przejrzał; i wypytywali ich, mówiąc: «Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomy urodził? W jaki to sposób teraz widzi?» Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: «Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomy. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi; nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, będzie mówił sam za siebie». Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: «Ma swoje lata, jego samego zapytajcie».
Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: «Oddaj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem». Na to odpowiedział: «Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę». Rzekli więc do niego: «Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy?» Odpowiedział im: «Już wam powiedziałem, a wy nie słuchaliście. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami?»
Wówczas go obrzucili obelgami i rzekli: «To ty jesteś Jego uczniem, a my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś, to nie wiemy, skąd pochodzi».
Na to odpowiedział im ów człowiek: «W tym wszystkim dziwne jest to, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg nie wysłuchuje grzeszników, ale wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić».
Rzekli mu w odpowiedzi: «Cały urodziłeś się w grzechach, a nas pouczasz?» I wyrzucili go precz.
Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go, rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon.
A Jezus rzekł: «Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi». Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: «Czyż i my jesteśmy niewidomi?» Jezus powiedział do nich: «Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: „Widzimy”, grzech wasz trwa nadal».
Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Trzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata».
To powiedziawszy, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc.
A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: «Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?» Jedni twierdzili: «Tak, to jest ten», a inni przeczyli: «Nie, jest tylko do tamtego podobny». On zaś mówił: «To ja jestem».
Mówili więc do niego: «Jakżeż oczy ci się otworzyły?»
On odpowiedział: «Człowiek, zwany Jezusem, uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: „Idź do sadzawki Siloam i obmyj się”. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem». Rzekli do niego: «Gdzież On jest?» Odrzekł: «Nie wiem».
Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A tego dnia, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: «Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę».
Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: «Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu». Inni powiedzieli: «Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?» I powstał wśród nich rozłam. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: «A ty, co o Nim mówisz, jako że ci otworzył oczy?» Odpowiedział: «To prorok».
Żydzi jednak nie uwierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, aż przywołali rodziców tego, który przejrzał; i wypytywali ich, mówiąc: «Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomy urodził? W jaki to sposób teraz widzi?» Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: «Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomy. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi; nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, będzie mówił sam za siebie». Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: «Ma swoje lata, jego samego zapytajcie».
Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: «Oddaj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem». Na to odpowiedział: «Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę». Rzekli więc do niego: «Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy?» Odpowiedział im: «Już wam powiedziałem, a wy nie słuchaliście. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami?»
Wówczas go obrzucili obelgami i rzekli: «To ty jesteś Jego uczniem, a my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś, to nie wiemy, skąd pochodzi».
Na to odpowiedział im ów człowiek: «W tym wszystkim dziwne jest to, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg nie wysłuchuje grzeszników, ale wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić».
Rzekli mu w odpowiedzi: «Cały urodziłeś się w grzechach, a nas pouczasz?» I wyrzucili go precz.
Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go, rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon.
A Jezus rzekł: «Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi». Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: «Czyż i my jesteśmy niewidomi?» Jezus powiedział do nich: «Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: „Widzimy”, grzech wasz trwa nadal».
Czy mam odwagę poznać prawdę o sobie samym?
(1 Sm 16, 1b. 6-7. 10-13; Ef 5, 8-14; J 9, 1-41)
Wszystko, co wokół nas się dzieje i całe zamieszanie przedziwnie nakręcane, tworzy w naszym myśleniu ogromny chaos. Odciąga nas to, od postawienia sobie fundamentalnego pytania w Wielkim Poście, a mianowicie: – kim ja sam, tak naprawdę jestem? Czas jest krótki, a my możemy odpowiedzi na nie nigdy nie znaleźć, albo przez obawę zobaczenia siebie w prawdzie, albo przez zwyczajne zagubienie.
Mogę spoglądać na siebie z różnych punktów widzenia, przez oczy przyjaciół, wrogów, konkurentów, przez porażki, albo sukcesy. Odpowiedzi będą szczątkowe, mniej lub bardziej przyjemne. Takie punkty odniesienia nie rozwijają człowieka. Jedynie spojrzenie oczami Jezusa, światłem wcielonego Boga, daje mi odpowiedź prawdziwą i kreatywną. Wielu jej się boi, albowiem wymaga zmiany życia, otoczenia, podjęcia, po ludzku rzecz biorąc, pewnych niekomfortowych decyzji.
A co to konkretnie daje?
Spotkanie z Jezusem i otwarcie się na Niego daje nam światło umysłu, pokój duszy i prawdziwą wolność, której nawet śmierć nam nie zabierze.
Przekonali się o tym uczniowie Jezusa, kiedy to w dzień szabatu spotkali w Jerozolimie niewidomego od urodzenia. To spotkanie nie było przypadkowe, albowiem wpisywało się w to, co Jezus powiedział o Sobie samym w świątyni. Nazywał wtedy Siebie: światłością świata. Jego wystąpienie zostało wtedy, przez wielu, odebrane bardzo negatywnie. Teraz to uczniowie, wskazując niewidomego, postawili Jezusowi pytanie, które zapewne wielu miało w swych głowach: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice? Odpowiedź Jezusa była zaskakująca. Wskazał jak zwykle zresztą, jeszcze inne znaczenie. Nikt nie zawinił, ten dramat ciemności oczu tego człowieka, został dany przez Boga po to, aby zarówno on, jak i świat, poznali prawdziwe światło.
Jezus wykonał szokujący gest, a mianowicie splunął na ziemię, a następnie: uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloam” – co się tłumaczy: Posłany.
Po co, to błoto? Biblijny obraz stworzenia człowieka to ulepienie go przez Stwórcę z gliny, z błota i danie mu boskiego tchnienia. A do tego obrazu wpisuje się wcielenie Słowa Bożego w Jezusie Chrystusie. Tylko Bóg może dać i daje błotu życie, ciemności zaś światło.
Posłuszny niewidomy czyni to wszystko, co Jezus powiedział. W konsekwencji otrzymał dar wzroku, a wraz z nim sporo problemów, ale też łaskę, która pozwoliła mu przekuć je na szansę. Tak zaczęła się droga tego niewidomego do prawdziwego przejrzenia, do przejrzenia umysłu i serca.
Warto wyłowić kluczowe jej momenty, albowiem mają one ponadczasową wartość. Niewidomy, który przez lata żebrał, miał znakomite rozeznanie ludzkiego serca. On widział ludzkie serce. Brakiem wzroku, w pewien sposób odcięty od otoczenia i zdany na siebie, miał wypracowane samodzielne myślenie, cechujące się pewną logiką, bez której nie mógłby funkcjonować. Można powiedzieć krótko, jako żebrak – szukał serca, jako niewidomy – szukał światła.
Dając szczere odpowiedzi na zadawane mu pytania przez sąsiadów, faryzeuszy, ludzi synagogi, coraz bardziej rozumiał – kim jest Ten, który mu to uczynił. Coraz bardziej uświadamiał sobie i innym, że Ten, który ma władzę otworzenia oczu niewidomemu od urodzenia, pochodzi od Boga i nie jest grzesznikiem, łamiącym szabat, albowiem jest władcą szabatu. Miał odwagę sprzeciwić się synagodze, opinii publicznej i całej nakręconej przeciw niemu nagonce.
Koronnym momentem było jego drugie spotkanie z Jezusem: Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go, rzekł do niego: Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego? On odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył? Rzekł do niego Jezus: Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. On zaś odpowiedział: Wierzę, Panie! i oddał Mu pokłon. Tak to niewidomy otrzymał światło umysłu i serca. Niestety nie można tego było powiedzieć zarówno o jego rodzicach, których strach przed wyrzuceniem z synagogi całkowicie sparaliżował, jak i o faryzeuszach, którym zła wola blokowała poznanie prawdy. I tak oni pozostali w ciemności, którą Jezus nazwał jasno – grzechem.
Przechodzący obok niewidomego Jezus widział jego duszę, widział, jak on przepracowywał w sobie, to wyzwanie, jakie miał od urodzenia. Po uzdrowieniu został wystawiony niejako na konfrontację społeczną, w której znakomicie dojrzał do drugiego spotkania z Chrystusem. I tak poznał pełną prawdę o sobie i otaczającym go świecie.
Jak wyglądają moje spotkania z Chrystusem? Czy mam odwagą samodzielnego myślenia w niesprzyjającym tłumie? Czy mam odwagę wypowiedzenia swego stanowiska i stanięcia po stronie Chrystusa niezależnie od ceny, jaką przyjdzie za to zapłacić?
ks. Lucjan Bielas
Wszystko, co wokół nas się dzieje i całe zamieszanie przedziwnie nakręcane, tworzy w naszym myśleniu ogromny chaos. Odciąga nas to, od postawienia sobie fundamentalnego pytania w Wielkim Poście, a mianowicie: – kim ja sam, tak naprawdę jestem? Czas jest krótki, a my możemy odpowiedzi na nie nigdy nie znaleźć, albo przez obawę zobaczenia siebie w prawdzie, albo przez zwyczajne zagubienie.
Mogę spoglądać na siebie z różnych punktów widzenia, przez oczy przyjaciół, wrogów, konkurentów, przez porażki, albo sukcesy. Odpowiedzi będą szczątkowe, mniej lub bardziej przyjemne. Takie punkty odniesienia nie rozwijają człowieka. Jedynie spojrzenie oczami Jezusa, światłem wcielonego Boga, daje mi odpowiedź prawdziwą i kreatywną. Wielu jej się boi, albowiem wymaga zmiany życia, otoczenia, podjęcia, po ludzku rzecz biorąc, pewnych niekomfortowych decyzji.
A co to konkretnie daje?
Spotkanie z Jezusem i otwarcie się na Niego daje nam światło umysłu, pokój duszy i prawdziwą wolność, której nawet śmierć nam nie zabierze.
Przekonali się o tym uczniowie Jezusa, kiedy to w dzień szabatu spotkali w Jerozolimie niewidomego od urodzenia. To spotkanie nie było przypadkowe, albowiem wpisywało się w to, co Jezus powiedział o Sobie samym w świątyni. Nazywał wtedy Siebie: światłością świata. Jego wystąpienie zostało wtedy, przez wielu, odebrane bardzo negatywnie. Teraz to uczniowie, wskazując niewidomego, postawili Jezusowi pytanie, które zapewne wielu miało w swych głowach: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice? Odpowiedź Jezusa była zaskakująca. Wskazał jak zwykle zresztą, jeszcze inne znaczenie. Nikt nie zawinił, ten dramat ciemności oczu tego człowieka, został dany przez Boga po to, aby zarówno on, jak i świat, poznali prawdziwe światło.
Jezus wykonał szokujący gest, a mianowicie splunął na ziemię, a następnie: uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloam” – co się tłumaczy: Posłany.
Po co, to błoto? Biblijny obraz stworzenia człowieka to ulepienie go przez Stwórcę z gliny, z błota i danie mu boskiego tchnienia. A do tego obrazu wpisuje się wcielenie Słowa Bożego w Jezusie Chrystusie. Tylko Bóg może dać i daje błotu życie, ciemności zaś światło.
Posłuszny niewidomy czyni to wszystko, co Jezus powiedział. W konsekwencji otrzymał dar wzroku, a wraz z nim sporo problemów, ale też łaskę, która pozwoliła mu przekuć je na szansę. Tak zaczęła się droga tego niewidomego do prawdziwego przejrzenia, do przejrzenia umysłu i serca.
Warto wyłowić kluczowe jej momenty, albowiem mają one ponadczasową wartość. Niewidomy, który przez lata żebrał, miał znakomite rozeznanie ludzkiego serca. On widział ludzkie serce. Brakiem wzroku, w pewien sposób odcięty od otoczenia i zdany na siebie, miał wypracowane samodzielne myślenie, cechujące się pewną logiką, bez której nie mógłby funkcjonować. Można powiedzieć krótko, jako żebrak – szukał serca, jako niewidomy – szukał światła.
Dając szczere odpowiedzi na zadawane mu pytania przez sąsiadów, faryzeuszy, ludzi synagogi, coraz bardziej rozumiał – kim jest Ten, który mu to uczynił. Coraz bardziej uświadamiał sobie i innym, że Ten, który ma władzę otworzenia oczu niewidomemu od urodzenia, pochodzi od Boga i nie jest grzesznikiem, łamiącym szabat, albowiem jest władcą szabatu. Miał odwagę sprzeciwić się synagodze, opinii publicznej i całej nakręconej przeciw niemu nagonce.
Koronnym momentem było jego drugie spotkanie z Jezusem: Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go, rzekł do niego: Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego? On odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył? Rzekł do niego Jezus: Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. On zaś odpowiedział: Wierzę, Panie! i oddał Mu pokłon. Tak to niewidomy otrzymał światło umysłu i serca. Niestety nie można tego było powiedzieć zarówno o jego rodzicach, których strach przed wyrzuceniem z synagogi całkowicie sparaliżował, jak i o faryzeuszach, którym zła wola blokowała poznanie prawdy. I tak oni pozostali w ciemności, którą Jezus nazwał jasno – grzechem.
Przechodzący obok niewidomego Jezus widział jego duszę, widział, jak on przepracowywał w sobie, to wyzwanie, jakie miał od urodzenia. Po uzdrowieniu został wystawiony niejako na konfrontację społeczną, w której znakomicie dojrzał do drugiego spotkania z Chrystusem. I tak poznał pełną prawdę o sobie i otaczającym go świecie.
Jak wyglądają moje spotkania z Chrystusem? Czy mam odwagą samodzielnego myślenia w niesprzyjającym tłumie? Czy mam odwagę wypowiedzenia swego stanowiska i stanięcia po stronie Chrystusa niezależnie od ceny, jaką przyjdzie za to zapłacić?
ks. Lucjan Bielas