Uroczystość Trójcy Przenajświętszej, rok C
12 czerwca 2022
Ewangelia (J 16,12-15)
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi.
Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi».
«Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi.
Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi».
Mówić o Trójcy Przenajświętszej trzeba życiem
W 2019 r. w toczącej się dyskusji na temat skandali seksualnych w Kościele zabrał głos papież senior Benedykt XVI. W znakomitym tekście opublikowanym w monachijskim Klerusblatt (15.04.1019), między innymi napisał: Pierwsze zadanie, które musi wypływać z moralnych wstrząsów naszych czasów, polega na tym, byśmy ponownie zaczęli żyć Bogiem i skierowani ku Niemu. My sami musimy się przede wszystkim ponownie nauczyć uznawać Boga za fundament naszego życia, zamiast pomijać Go jak jakiś nierealny frazes. Nigdy nie zapomnę ostrzeżenia, jakie kiedyś napisał do mnie wielki teolog Hans Urs von Balthasar na jednej ze swoich pocztówek. „Boga w trzech osobach: Ojca, Syna i Ducha Świętego nie zakładać, ale wskazywać!”. Istotnie, także w teologii Bóg jest często traktowany jako oczywistość, ale konkretnie nikt się Nim nie zajmuje. Temat Boga wydaje się tak nierealny, tak oddalony od rzeczy, które nas zajmują. A jednak wszystko staje się inne, kiedy nie zakłada się z góry Boga, ale Go wskazuje. Kiedy nie zostawia się Go jakoś w tle, ale uznaje za centrum naszego myślenia, mówienia i działania. Ci wielcy teologowie, giganci tej dyscypliny, wskazują na podstawową prawdę, a mianowicie, że Bóg Trójjedyny jest dla naszego umysłu niepojęty. Jest odwiecznym, stwórczym wirem miłości między trzema osobami w jednej naturze Boskiej, w którym każda każdej daje całą siebie i każda od każdej otrzymuje ją w całości. To w Nim jest pomysł na wszechświat, pomysł na człowieka, pomysł na mnie. To w Nim jest program ratowania pogubionego człowieka. To w Nim jest początek i koniec wszystkiego. I nawet kiedy jakiś człowiek, byt krótkoterminowy, w swej wolności twierdzi inaczej, to w całej tej logice wszechświata, nie ma to wielkiego znaczenia.
Idąc dalej za myślą teologów, najważniejszym wykładem o Bogu w trzech osobach jest według nich, nasze życie pełne miłości, przekładającej się na zachowanie porządku moralnego przez Niego ustanowionego.
Pamiętam wykład pewnego świeckiego teologa z USA. Wspomniał w nim o swoich teściach, którzy jako młodzi ludzie przygotowywali się, jak Pan Bóg przykazał do sakramentu małżeństwa. Kiedy po jego zawarciu przeżyli swą pierwszą noc poślubną, udali się na Mszę św. W jej trakcie, po przyjęciu Komunii św., świeżo upieczony pan młody wrócił do ławki i ze łzami w oczach usiadł obok żony. Dlaczego płaczesz? – zapytała. On wtedy odparł: bo teraz dopiero zrozumiałem Eucharystię. Przeżycie miłości, która dawała poczucie bezpieczeństwa w odpowiedzialnym oczekiwaniu na siebie i to przeżycie pełnego zjednoczenia we wzajemnym daniu i przyjęciu siebie, pomogło w zrozumieniu obecności Trójjedynego Boga w Eucharystii.
I tak jest w każdej dziedzinie naszego życia. Warto więc wszystko zaczynać w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, bo choć nie pojmujemy, to chwytamy istotę, a jest nią miłość, która naszym czynom nadaje inną rangę i nadludzką skuteczność.
Ks. Lucjan Bielas
Idąc dalej za myślą teologów, najważniejszym wykładem o Bogu w trzech osobach jest według nich, nasze życie pełne miłości, przekładającej się na zachowanie porządku moralnego przez Niego ustanowionego.
Pamiętam wykład pewnego świeckiego teologa z USA. Wspomniał w nim o swoich teściach, którzy jako młodzi ludzie przygotowywali się, jak Pan Bóg przykazał do sakramentu małżeństwa. Kiedy po jego zawarciu przeżyli swą pierwszą noc poślubną, udali się na Mszę św. W jej trakcie, po przyjęciu Komunii św., świeżo upieczony pan młody wrócił do ławki i ze łzami w oczach usiadł obok żony. Dlaczego płaczesz? – zapytała. On wtedy odparł: bo teraz dopiero zrozumiałem Eucharystię. Przeżycie miłości, która dawała poczucie bezpieczeństwa w odpowiedzialnym oczekiwaniu na siebie i to przeżycie pełnego zjednoczenia we wzajemnym daniu i przyjęciu siebie, pomogło w zrozumieniu obecności Trójjedynego Boga w Eucharystii.
I tak jest w każdej dziedzinie naszego życia. Warto więc wszystko zaczynać w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, bo choć nie pojmujemy, to chwytamy istotę, a jest nią miłość, która naszym czynom nadaje inną rangę i nadludzką skuteczność.
Ks. Lucjan Bielas