Wspomnienie Oli o naszym koledze ś.p. Pawle Zającu,
który odszedł do domu Ojca Niebieskiego 5.11.2022
Świadectwo

oznałam Pawła pod czas 40 Gdańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę. Pamiętam, jak chciał pomagać. Angażował się wszędzie, gdzie była potrzebna pomoc, również przy osobach na wózku.
Na pielgrzymce Pawła do pomocy przy wózkach zaangażowała Ania, opiekunka osób niepełnosprawnych. Paweł chętnie się zgodził. Pamiętam, jak na postoju w Starogardzie zostaliśmy na dworze przy kościele, bo nie mogliśmy pójść na obiad do góry po schodach. Paweł przyniósł nam wtedy cały garnek zupy. Poznaliśmy się wtedy, powiedział do mnie: „Będę pchać twój wózek”. Bardzo chciał pomagać. Rozumiał ból i cierpienie. Bardzo się starał. Jakoś od razu złapaliśmy kontakt, rozumiał mnie. Mówiłam mu, że czuję się bezpiecznie, kiedy prowadzi mój wózek. Gdy mnie znosił z Górki Przeprośnej w Raciszynie, poprosił, żebym czasem pomodliła się za niego. Odpowiedziałam, że codziennie się za niego modlę. Moje serce wtedy przepełniała wdzięczność, że chciał mi pomagać.
Paweł bardzo się cieszył, że udało mu się przejść tyle kilometrów pieszo. Miał na ręku zegarek, który liczył kroki. Chwalił się, że robił dziennie ponad 50 tys. kroków. Dla niego było ważne, że dał radę to robić. Miał przy sobie krzyżyk, który zrobił dla niego współbrat. Nie wypuszczał go z ręki i na postojach, i w drodze. Raz dał mi go potrzymać, a ja się pomodliłam. Powiedział, że przyniesie go w darze rodzicom.
W centrum życia Pawła znajdowali się Jezus i Maryja, to było widać na zdjęciu podczas pogrzebu. Paweł trzyma na nim wspomniany krzyżyk, a z tyłu otacza go flaga Maryjna. Wiem, że jest teraz w obecności Maryi. Miłość Pawła do Maryi i Jezusa była niezwykła, czuł się zaopiekowany, zjednoczony z Niebem. Mówił, że pielgrzymka dodaje mu sił i pokoju, który w sercu zostaje na długo.
Miesiąc po pielgrzymce napisałam do Pawła, że chciałabym zwiedzić Kraków i czy mógłby mi w tym pomóc. Zgodził się. Przyjechałam z Gdańska pociągiem, Paweł wyszedł po mnie na dworzec w Krakowie. Woził mnie moim wózkiem po mieście przez trzy dni. Był z nami też Marek, kolega, którego Paweł poznał na pielgrzymce. Marek pomagał Pawłowi mnie wnosić po schodach tam, gdzie nie można było przejechać wózkiem. Zwiedzaliśmy kościoły, klasztory, zabytki, ciekawe miejsca, takie jak rynek, Kazimierz, Wawel. Paweł bardzo dobrze znał Kraków. Opowiadał o budynkach, kamienicach. Kochał to miasto i ono było jego. Mówił, że nigdy by się nie przeprowadził.
Na Wawelu Paweł sam wniósł mnie na rękach po schodach do Dzwonu Zygmunta. Chciał mi pokazać to, czego bym sama nigdy nie zobaczyła – słynny dzwon i widok z wieży. Był bardzo dumny, że dał radę, że sprawił, iż byłam szczęśliwa. W Krakowie Paweł zabrał mnie też do zoo. Powiedziałam mu kiedyś, że bardzo kocham zwierzęta. Pamiętam – padało wtedy i nie było ludzi. Chodziliśmy w deszczu. Gdy podeszliśmy do wybiegu słoni, jeden z nich podszedł do nas i zaczął się tak poruszać, jakby tańczył. Niesamowite. Byliśmy zaskoczeni. Paweł powiedział wtedy: „Tego się nie spodziewałem”.
W sobotę pojechaliśmy zwiedzić klasztor oo. karmelitów bosych w Czernej. Była to pierwsza sobota miesiąca, 1 października, wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Przy figurce św. Teresy były płatki róż. Po mszy świętej podeszliśmy i wzięliśmy sobie po jednym. Paweł powiedział, bym włożyła swój płatek pod etui telefonu i sam też tak zrobił. Gdy wracaliśmy, zrobiliśmy sobie również zdjęcie przy źródle proroka Eliasza, zwanym też Źródłem Miłości, które ma formę serca. Paweł zaniósł mnie tam na rękach. Uwielbiał mnie nosić. Bardzo doceniam to, że okazywał mi tyle szacunku. Miał dużo miłości w sercu. Paweł mówił, że pomagając innym, pomaga też sobie, że wiele mu to daje i właśnie dlatego było to tak dla niego ważne.
W niedzielę byliśmy w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, w sanktuarium Jana Pawła II oraz w kaplicy cudownego obrazu Jezusa Miłosiernego. Po drodze rozmawialiśmy o Matce Bożej z Guadalupe, że ma w oczach scenę̨ z XV wieku, w której widoczne są postacie biskupa, księży, niewolników. I w momencie, gdy zwiedzaliśmy sanktuarium Jana Pawła II, przy jego okrwawionej albie pod szkłem, zobaczyliśmy duży obraz Matki Bożej z Guadalupe. Paweł powiedział, że to znak. Matka Boża towarzyszyła nam w naszej wędrówce po Krakowie.
Pamiętam, że Paweł przez cały czas dostrzegał znaki. Widział je wszędzie. Nie mówił, jak je interpretuje, a ja nie zdążyłam zapytać. Możliwe, że chodziło o świętych, którzy towarzyszyli nam podczas zwiedzania – św. Teresę od Dzieciątka Jezus, św. Ritę, św. Szarbela, św. Jadwigę na Wawelu i w sanktuarium Jana Pawła II, św. Józefa, św. Faustynę, św. Franciszka i innych. Znaki Boga, które napominały o świętości, do której mamy dążyć. Paweł umiał dostrzegać to, co nieraz przestaliśmy widzieć. Miał w sobie niezwykłą wrażliwość, często się wzruszał. Pamiętam, jak w Krakowie powiedział do mnie, że będzie się ode mnie uczyć. Ale to ja się wiele nauczyłam od niego. Przede wszystkim tego, że nie warto przywiązywać się do życia ziemskiego, bo to tylko chwila.
Z wyjazdu do Krakowa mam mnóstwo wspomnień i niezapomnianych wrażeń. Paweł podarował mi wiele radości, zawsze mnie rozśmieszał. Uwielbiał żartować, był człowiekiem pełnym optymizmu i pogody ducha. Umiał cierpliwie i spokojnie znosić osobiste zmartwienia i różne trudności życia. Wiara Pawła była silna i szczera, a serce było pełne nadziei i ufności w Miłosierdzie Boże. Był pokornym człowiekiem, zawsze wskazywał jeden kierunek – Jezusa. To mnie też fascynowało w nim. Chociaż bardzo krótko go znałam, już wiem, że są ludzie, którzy promienieją światłem, którzy są Światłością świata. Takim człowiekiem był właśnie Paweł. Te wszystkie wspomnienia zachowuję w swoim sercu.
Zapamiętam Pawła jako radosnego i pełnego szczęścia człowieka. Był autentyczny, miał wielkie i otwarte serce, które ofiarował innym, pomagając i wspierając ich. Paweł rozumiał cierpienie, bo sam go doświadczał. Przeżywał z trudem wiele rzeczy, ale nie chciał tego pokazywać, bo nie wypadało. Umiał dostrzec dobro i sam był takim człowiekiem. Dostrzegał znaki, które doprowadziły go do Królestwa Bożego. Wierzę, że jest szczęśliwy w Niebie.
Paweł umocnił mnie w wierze, skierował jeszcze bardziej mój wzrok ku Niebu. Pokazał mi, że śmierci nie warto się bać, że trzeba jej oczekiwać, by móc być z Jezusem, w Jego chwale. Tam odnalazł pokój. Miał oczy zwrócone ku Niebu. Dziękuję Bogu, że mogłam poznać Pawła, pomógł mi wiele zrozumieć́, nauczył patrzeć w Niebo, bo tam jest prawdziwe życie.
Ola
Gdańsk, 2023
Na pielgrzymce Pawła do pomocy przy wózkach zaangażowała Ania, opiekunka osób niepełnosprawnych. Paweł chętnie się zgodził. Pamiętam, jak na postoju w Starogardzie zostaliśmy na dworze przy kościele, bo nie mogliśmy pójść na obiad do góry po schodach. Paweł przyniósł nam wtedy cały garnek zupy. Poznaliśmy się wtedy, powiedział do mnie: „Będę pchać twój wózek”. Bardzo chciał pomagać. Rozumiał ból i cierpienie. Bardzo się starał. Jakoś od razu złapaliśmy kontakt, rozumiał mnie. Mówiłam mu, że czuję się bezpiecznie, kiedy prowadzi mój wózek. Gdy mnie znosił z Górki Przeprośnej w Raciszynie, poprosił, żebym czasem pomodliła się za niego. Odpowiedziałam, że codziennie się za niego modlę. Moje serce wtedy przepełniała wdzięczność, że chciał mi pomagać.
Paweł bardzo się cieszył, że udało mu się przejść tyle kilometrów pieszo. Miał na ręku zegarek, który liczył kroki. Chwalił się, że robił dziennie ponad 50 tys. kroków. Dla niego było ważne, że dał radę to robić. Miał przy sobie krzyżyk, który zrobił dla niego współbrat. Nie wypuszczał go z ręki i na postojach, i w drodze. Raz dał mi go potrzymać, a ja się pomodliłam. Powiedział, że przyniesie go w darze rodzicom.
W centrum życia Pawła znajdowali się Jezus i Maryja, to było widać na zdjęciu podczas pogrzebu. Paweł trzyma na nim wspomniany krzyżyk, a z tyłu otacza go flaga Maryjna. Wiem, że jest teraz w obecności Maryi. Miłość Pawła do Maryi i Jezusa była niezwykła, czuł się zaopiekowany, zjednoczony z Niebem. Mówił, że pielgrzymka dodaje mu sił i pokoju, który w sercu zostaje na długo.
Miesiąc po pielgrzymce napisałam do Pawła, że chciałabym zwiedzić Kraków i czy mógłby mi w tym pomóc. Zgodził się. Przyjechałam z Gdańska pociągiem, Paweł wyszedł po mnie na dworzec w Krakowie. Woził mnie moim wózkiem po mieście przez trzy dni. Był z nami też Marek, kolega, którego Paweł poznał na pielgrzymce. Marek pomagał Pawłowi mnie wnosić po schodach tam, gdzie nie można było przejechać wózkiem. Zwiedzaliśmy kościoły, klasztory, zabytki, ciekawe miejsca, takie jak rynek, Kazimierz, Wawel. Paweł bardzo dobrze znał Kraków. Opowiadał o budynkach, kamienicach. Kochał to miasto i ono było jego. Mówił, że nigdy by się nie przeprowadził.
Na Wawelu Paweł sam wniósł mnie na rękach po schodach do Dzwonu Zygmunta. Chciał mi pokazać to, czego bym sama nigdy nie zobaczyła – słynny dzwon i widok z wieży. Był bardzo dumny, że dał radę, że sprawił, iż byłam szczęśliwa. W Krakowie Paweł zabrał mnie też do zoo. Powiedziałam mu kiedyś, że bardzo kocham zwierzęta. Pamiętam – padało wtedy i nie było ludzi. Chodziliśmy w deszczu. Gdy podeszliśmy do wybiegu słoni, jeden z nich podszedł do nas i zaczął się tak poruszać, jakby tańczył. Niesamowite. Byliśmy zaskoczeni. Paweł powiedział wtedy: „Tego się nie spodziewałem”.
W sobotę pojechaliśmy zwiedzić klasztor oo. karmelitów bosych w Czernej. Była to pierwsza sobota miesiąca, 1 października, wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Przy figurce św. Teresy były płatki róż. Po mszy świętej podeszliśmy i wzięliśmy sobie po jednym. Paweł powiedział, bym włożyła swój płatek pod etui telefonu i sam też tak zrobił. Gdy wracaliśmy, zrobiliśmy sobie również zdjęcie przy źródle proroka Eliasza, zwanym też Źródłem Miłości, które ma formę serca. Paweł zaniósł mnie tam na rękach. Uwielbiał mnie nosić. Bardzo doceniam to, że okazywał mi tyle szacunku. Miał dużo miłości w sercu. Paweł mówił, że pomagając innym, pomaga też sobie, że wiele mu to daje i właśnie dlatego było to tak dla niego ważne.
W niedzielę byliśmy w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, w sanktuarium Jana Pawła II oraz w kaplicy cudownego obrazu Jezusa Miłosiernego. Po drodze rozmawialiśmy o Matce Bożej z Guadalupe, że ma w oczach scenę̨ z XV wieku, w której widoczne są postacie biskupa, księży, niewolników. I w momencie, gdy zwiedzaliśmy sanktuarium Jana Pawła II, przy jego okrwawionej albie pod szkłem, zobaczyliśmy duży obraz Matki Bożej z Guadalupe. Paweł powiedział, że to znak. Matka Boża towarzyszyła nam w naszej wędrówce po Krakowie.
Pamiętam, że Paweł przez cały czas dostrzegał znaki. Widział je wszędzie. Nie mówił, jak je interpretuje, a ja nie zdążyłam zapytać. Możliwe, że chodziło o świętych, którzy towarzyszyli nam podczas zwiedzania – św. Teresę od Dzieciątka Jezus, św. Ritę, św. Szarbela, św. Jadwigę na Wawelu i w sanktuarium Jana Pawła II, św. Józefa, św. Faustynę, św. Franciszka i innych. Znaki Boga, które napominały o świętości, do której mamy dążyć. Paweł umiał dostrzegać to, co nieraz przestaliśmy widzieć. Miał w sobie niezwykłą wrażliwość, często się wzruszał. Pamiętam, jak w Krakowie powiedział do mnie, że będzie się ode mnie uczyć. Ale to ja się wiele nauczyłam od niego. Przede wszystkim tego, że nie warto przywiązywać się do życia ziemskiego, bo to tylko chwila.
Z wyjazdu do Krakowa mam mnóstwo wspomnień i niezapomnianych wrażeń. Paweł podarował mi wiele radości, zawsze mnie rozśmieszał. Uwielbiał żartować, był człowiekiem pełnym optymizmu i pogody ducha. Umiał cierpliwie i spokojnie znosić osobiste zmartwienia i różne trudności życia. Wiara Pawła była silna i szczera, a serce było pełne nadziei i ufności w Miłosierdzie Boże. Był pokornym człowiekiem, zawsze wskazywał jeden kierunek – Jezusa. To mnie też fascynowało w nim. Chociaż bardzo krótko go znałam, już wiem, że są ludzie, którzy promienieją światłem, którzy są Światłością świata. Takim człowiekiem był właśnie Paweł. Te wszystkie wspomnienia zachowuję w swoim sercu.
Zapamiętam Pawła jako radosnego i pełnego szczęścia człowieka. Był autentyczny, miał wielkie i otwarte serce, które ofiarował innym, pomagając i wspierając ich. Paweł rozumiał cierpienie, bo sam go doświadczał. Przeżywał z trudem wiele rzeczy, ale nie chciał tego pokazywać, bo nie wypadało. Umiał dostrzec dobro i sam był takim człowiekiem. Dostrzegał znaki, które doprowadziły go do Królestwa Bożego. Wierzę, że jest szczęśliwy w Niebie.
Paweł umocnił mnie w wierze, skierował jeszcze bardziej mój wzrok ku Niebu. Pokazał mi, że śmierci nie warto się bać, że trzeba jej oczekiwać, by móc być z Jezusem, w Jego chwale. Tam odnalazł pokój. Miał oczy zwrócone ku Niebu. Dziękuję Bogu, że mogłam poznać Pawła, pomógł mi wiele zrozumieć́, nauczył patrzeć w Niebo, bo tam jest prawdziwe życie.
Ola
Gdańsk, 2023
Msza święta w intencji ś.p. Pawła od zostanie odprawiona
w czwartek 9.11.2023 o godz. 18:30
w kościele sióstr Bernardynek p.w. św. Józefa, w Krakowie, przy ul. Poselskiej 21
Duszpasterstwo Ludzi Pracujących Ora et Labora
w czwartek 9.11.2023 o godz. 18:30
w kościele sióstr Bernardynek p.w. św. Józefa, w Krakowie, przy ul. Poselskiej 21
Duszpasterstwo Ludzi Pracujących Ora et Labora