XIII Niedziela Zwykła, rok B
30 czerwca 2024
Ewangelia (Mk 4, 35-41)
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości.
A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę.
On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!» I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł i rzekł do nich: «Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go.
Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko, mówię ci, wstań!» Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości.
A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę.
On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!» I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł i rzekł do nich: «Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go.
Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko, mówię ci, wstań!» Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Wiara i życie
(Mdr 1, 13-15; 2, 23-24; 2 Kor 8, 7. 9. 13-15; Mk 5, 21-43)
Wielu, a może coraz więcej, jest takich, którzy nie widzą żadnej relacji między wiarą i życiem. Bardzo wielu jest takich, którzy wprawdzie wiele mówią na temat powiązań między wiarą a życiem, ale w praktyce są to dla nich byty równoległe.
Dzisiaj św. Marek przedstawia nam historię dwóch życiowych wydarzeń, które rozgrywają się niejako niezależnie od siebie, ale mają ze sobą wiele wspólnego i na dodatek wpisują się w życie każdego śmiertelnika. Tym, który połączył te wydarzenia i stanął w ich centrum, jest Jezus Chrystus.
Pierwsze z nich jest związane z przełożonym synagogi Jairem. Był to człowiek zaufania społecznego, niezwykle wpływowy, który odpowiadał za finanse i działalność synagogi w Kafarnaum. To właśnie w niej wrogowie Jezusa zawiązali co dopiero, spisek przeciwko Niemu. Jair był zapewne świadkiem cudów, których Jezus dokonał, lecz śmiertelna choroba dwunastoletniej córki, każe mu przejść ponad wszelkimi obawami i z wiarą taką, jaką wtedy miał, udać się do Jezusa. I tak doszło do niezwykle wymownego spotkania: Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Jezus, słysząc to, bez wahania wyrusza wraz z nim.
To nie był przypadek, że właśnie w drodze doszło do kolejnego spotkania. Od dwunastu lat cierpiąca na krwotok kobieta, postanowiła złamać bariery powstałe jej przez chorobę. Uważana była za nieczystą. Wszystko i wszyscy przez jej dotknięcie stawali się nieczyści (Kpł 15, 25-27). Najgorsze w tym było niewątpliwie to, że nie miała prawa wstępu do świątyni i wspólnej modlitwy z innymi (Kpł 15, 31-33). Dopiero świadomość sytuacji, w jakiej się znalazła spotęgowanej bezradnością lekarzy i stratą majątku pozwala nam zrozumieć jaka wiara w niej się zrodziła pod wpływem spotkania z Jezusem i jaka nadzieja w nią wstąpiła. Przedarła się przez tłum z myślą: Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa. Jej ukryta prośba została przez Jezusa wysłuchana i kobieta zastała uzdrowiona. Jezus nie chciał, aby to wydarzenie pozostało w ukryciu i sprowokował jej ujawnienie się: Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości”. Pamiętajmy, że obok Jezusa stoi ojciec śmiertelnie chorej córki. Kluczowe jest tutaj zaakcentowanie przez Jezusa wiary, która uzdrawia w połączeniu z relacją, jaka się wytworzyła między uzdrowioną kobieta a uzdrawiającym Jezusem – Bogiem. Ta relacja została określona jednym słowem: Córko.
To wydarzenie było dla Jaira znakomitym przygotowaniem, na najbardziej tragiczną wieść, która może dotrzeć do uszu ojca: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Jezus wspiera Jaira w jego akcie wiary i nie opuszcza go.
Sądząc zaś po sformułowaniu tej tragicznej informacji, można przypuszczać, że Jair udając się do Jezusa, nie miał u swoich domowników wielkiego wsparcia. Potwierdza to nasze przypuszczenie klimat przyjęcia Jezusa w domu Jaira oraz reakcja domowników na słowa Jezusa: Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. Termin „spać” jest charakterystycznym dla Jezusa określeniem śmierci, ale już w kontekście Jego zmartwychwstania. Stąd ta gra słów, której wtedy jeszcze nie rozumiano.
Jezus nie zamierzał działać na oczach tych, którzy jeszcze nie byli wiarą na to przygotowani. Sam dobrał świadków: On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: "Talitha kum", to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań!" Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Tak oto wiara przenika się z życiem doczesnym i wiecznym. Jej nieustanne pogłębianie jest wyzwaniem dla tych, którzy ją mają. Dla tych zaś, którzy jej nie mają, wartością, dla której warto poświęcić wszystko. Ci natomiast, którzy się z niej wyśmiewają, mogą na własne życzenie, pozostać poza drzwiami życia.
Ks. Lucjan Bielas
Wielu, a może coraz więcej, jest takich, którzy nie widzą żadnej relacji między wiarą i życiem. Bardzo wielu jest takich, którzy wprawdzie wiele mówią na temat powiązań między wiarą a życiem, ale w praktyce są to dla nich byty równoległe.
Dzisiaj św. Marek przedstawia nam historię dwóch życiowych wydarzeń, które rozgrywają się niejako niezależnie od siebie, ale mają ze sobą wiele wspólnego i na dodatek wpisują się w życie każdego śmiertelnika. Tym, który połączył te wydarzenia i stanął w ich centrum, jest Jezus Chrystus.
Pierwsze z nich jest związane z przełożonym synagogi Jairem. Był to człowiek zaufania społecznego, niezwykle wpływowy, który odpowiadał za finanse i działalność synagogi w Kafarnaum. To właśnie w niej wrogowie Jezusa zawiązali co dopiero, spisek przeciwko Niemu. Jair był zapewne świadkiem cudów, których Jezus dokonał, lecz śmiertelna choroba dwunastoletniej córki, każe mu przejść ponad wszelkimi obawami i z wiarą taką, jaką wtedy miał, udać się do Jezusa. I tak doszło do niezwykle wymownego spotkania: Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Jezus, słysząc to, bez wahania wyrusza wraz z nim.
To nie był przypadek, że właśnie w drodze doszło do kolejnego spotkania. Od dwunastu lat cierpiąca na krwotok kobieta, postanowiła złamać bariery powstałe jej przez chorobę. Uważana była za nieczystą. Wszystko i wszyscy przez jej dotknięcie stawali się nieczyści (Kpł 15, 25-27). Najgorsze w tym było niewątpliwie to, że nie miała prawa wstępu do świątyni i wspólnej modlitwy z innymi (Kpł 15, 31-33). Dopiero świadomość sytuacji, w jakiej się znalazła spotęgowanej bezradnością lekarzy i stratą majątku pozwala nam zrozumieć jaka wiara w niej się zrodziła pod wpływem spotkania z Jezusem i jaka nadzieja w nią wstąpiła. Przedarła się przez tłum z myślą: Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa. Jej ukryta prośba została przez Jezusa wysłuchana i kobieta zastała uzdrowiona. Jezus nie chciał, aby to wydarzenie pozostało w ukryciu i sprowokował jej ujawnienie się: Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości”. Pamiętajmy, że obok Jezusa stoi ojciec śmiertelnie chorej córki. Kluczowe jest tutaj zaakcentowanie przez Jezusa wiary, która uzdrawia w połączeniu z relacją, jaka się wytworzyła między uzdrowioną kobieta a uzdrawiającym Jezusem – Bogiem. Ta relacja została określona jednym słowem: Córko.
To wydarzenie było dla Jaira znakomitym przygotowaniem, na najbardziej tragiczną wieść, która może dotrzeć do uszu ojca: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Jezus wspiera Jaira w jego akcie wiary i nie opuszcza go.
Sądząc zaś po sformułowaniu tej tragicznej informacji, można przypuszczać, że Jair udając się do Jezusa, nie miał u swoich domowników wielkiego wsparcia. Potwierdza to nasze przypuszczenie klimat przyjęcia Jezusa w domu Jaira oraz reakcja domowników na słowa Jezusa: Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. Termin „spać” jest charakterystycznym dla Jezusa określeniem śmierci, ale już w kontekście Jego zmartwychwstania. Stąd ta gra słów, której wtedy jeszcze nie rozumiano.
Jezus nie zamierzał działać na oczach tych, którzy jeszcze nie byli wiarą na to przygotowani. Sam dobrał świadków: On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: "Talitha kum", to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań!" Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Tak oto wiara przenika się z życiem doczesnym i wiecznym. Jej nieustanne pogłębianie jest wyzwaniem dla tych, którzy ją mają. Dla tych zaś, którzy jej nie mają, wartością, dla której warto poświęcić wszystko. Ci natomiast, którzy się z niej wyśmiewają, mogą na własne życzenie, pozostać poza drzwiami życia.
Ks. Lucjan Bielas